środa, 21 marca 2012

Rozdział 4

W końcu nadszedł pierwszy września.
Syriusz pakował jeszcze kilka rzeczy i oczywiście wszystkie listy od Toma. Za każdym razem, gdy tylko patrzył na zwoje pergaminu musiał się uśmiechnąć. I chociaż dzisiaj nie dostał jeszcze nic mimo, że była już dziewiąta, to wciąż miał nadzieję.
— Syri! Nie grzeb się tak, bo się spóźnimy! — Regulus wbiegł do jego pokoju.
— Już prawie skończyłem, podaj mi jeszcze te książki ze stołu i możemy iść. Gdzie rodzice?
— Nie wiem i nie interesuje mnie to! — Podał bratu książki i usiadł na krześle. — Dlaczego ty zawsze pakujesz się na ostatnią chwilę?
— Bo nigdy nie mam czasu — odparł i zamknął w końcu kufer. — To jak? Czekamy, czy jedziemy?
— I tak się nie pojawią. Syri?
— Co tam? — Odwrócił się do Regulusa.
— Mógłbyś odpuścić trochę Severusowi — powiedział niepewnie.
— Ja tak, ale nie mogę ci zagwarantować, że James też to zrobi. — Uśmiechnął się do niego.
Było widać, że młodego trafiło i cieszył się jego szczęściem. Nie miał nic przeciwko, o ile Snape go nie skrzywdzi.
— Chodźmy już, może uda ci się go złapać przed przyjazdem pociągu. — Na te słowa Regulus rozpromienił się i wyszedł z pokoju.

Tymczasem Tom nie był w tak dobrym nastroju. Przez wczorajsze obowiązki zaspał i nie wysłał ukochanemu listu. A dziś był pierwszy września. Na domiar złego, jego ostatni kochanek robi się niecierpliwy i wysyła mu groźby, że zerwie przymierze, a na to niestety nie może sobie pozwolić. Inna sprawa to fakt, że nie miał ochoty z nikim sypiać. Nie, dopóki nie położy swoich rąk i nie tylko rąk, na Syriuszu.
Niestety na to będzie musiał jeszcze poczekać. A nie jest cierpliwym człowiekiem.
Teraz miał właśnie spotkanie z młodym Lucjuszem Malfoyem i jego żoną Narcyzą Black.
— Podobno mamy poparcie wampirów? — odezwał się Lucjusz.
— Tak, przymierze zostało zawarte, ale warunki jego utrzymania są nie do przyjęcia.
— Czy mogę mówić swobodnie? — zapytał młodszy mężczyzna.
— Oczywiście. — Tom zdobył się na delikatny uśmiech w jego stronę.
— Jeśli nie chcesz z nim spać, dlaczego mu o tym nie powiesz?
— Gdyby to było takie proste, Lucjuszu. Niestety wampiry to bardzo namiętne i zaborcze stworzenia.
— Dotąd nie interesowało cię to, z kim sypiasz.
— Powiedzmy, że kogoś poznałem. — Tom zarumienił się niczym nastolatek, a para siedząca naprzeciw niego zamarła z wrażenia.
— Tom, to świetnie, kto to? — Narcyza otrząsnęła się pierwsza.
— Syriusz.
— Chyba nie Syriusz Black, mój kuzyn? — zdziwiła się kobieta.
— Myślisz, że to może być on?
— Być może, ale on jest jeszcze w szkole. Ma chyba szesnaście lat, o ile pamiętam.
— Nie jesteście blisko? — zainteresował się Tom.
— Nie za bardzo, ale to wina jego rodziców...
— Narcyzo — Lucjusz zaczął ostrzegawczo, ale Tom zdążył już pochwycić temat.
— Co masz na myśli?
— Chodzi o to, że łagodnie mówiąc, Orion i Walburgia nie są zbyt miłymi ludźmi — odpowiedział blondyn wymijająco.
— Lucjuszu! — Tom syknął ostrzegawczo.
— Biją ich. Jego i Regulusa — powiedziała w końcu Narcyza. — Są też słownie poniżani i dostają dotkliwe kary. Tacy ludzie, jak oni nigdy nie powinni mieć dzieci.
— Wybaczcie mi na jakiś czas. — Tom podniósł się z fotela i wyszedł pospiesznie.
Chciał zabijać, i torturować. Jak mógł to przeoczyć? Co prawda, każdy list od Syriusza był przepełniony radością, ale przecież potrafił czytać między wierszami.
Wiedział, że nie zdąży wysłać listu tak, żeby Syriusz dostał go, zanim znajdzie się w pociągu. Miał tylko jedno wyjście. Z uśmiechem deportował się na peron  i czekał.

— Syriuszu, tutaj! — Black usłyszał Remusa, który machał do niego, stojąc kilka metrów dalej. Był z nim już James i Peter.
Odmachał i przyspieszył kroku. Nie mógł się już doczekać powrotu do szkoły. Niespodziewanie stracił przyjaciół z oczu i tłum uczniów pokierował go za róg jednego, ze stojących na stacji budynków. Już chciał stamtąd odejść, gdy czyjaś ręka złapała go za ramię.
— Hej! Co to za.... — Napastnik odwrócił go twarzą do siebie — Tom!
— Witaj, kochany! — powiedział i przytulił go do siebie.
— Co ty tu robisz?
— Nie mogłem już wytrzymać! Musiałem cię zobaczyć. — Ujął twarz nastolatka w swoje dłonie.
— Ja też tęskniłem. — Uniósł się na palcach i pocałował mężczyznę w usta. To był tylko krótki całus, ale obojgu zrobiło się lepiej. — Pociąg...
— Jeszcze chwilę, zdążysz. Syriuszu, chcę żebyś pisał mi o wszystkim.
— Ale przecież....
— Nawet o najdrobniejszej sprawie. Kocham cię i chcę to wiedzieć.
— Dobrze… — Widać było jednak, że niechętnie się zgodził. — A Hogsmeade? Spotkamy się?
— Nic mnie nie zatrzyma — powiedział i ucałował jego dłoń. — Żałuję, że nie mamy więcej czasu.
— Ja też — wyszeptał, kiedy usłyszeli gwizd lokomotywy.
— Idź już i uważaj na siebie. — Tom wypuścił go z objęć.
— Ty na siebie też. — Raz jeszcze ucałował mężczyznę, ale tym razem pocałunek był bardziej namiętny.
Objął go za szyję i poczuł silne ręce w pasie. Tom przejął inicjatywę i lizał teraz jego usta, prosząc niemo o dostęp. Syriusz bardzo chętnie rozchylił wargi i rozkoszował się ciepłym językiem, który bez pośpiechu penetrował wnętrze jego ust i gdy już miał się dołączyć, Tom powoli go puścił.
— Ale... — zaczął zawiedziony.
— Kochany, musisz już iść. Obiecuję ci, że spędzimy razem więcej czasu w wiosce. — Pocałował go w czoło i policzek. — Do zobaczenia już niedługo. Myśl o mnie.
— Cały czas — Syriusz uśmiechnął się do niego. — I ty o mnie.
— Zawsze! — Odwzajemnił uśmiech.
Gryfon niechętnie odwrócił się i odszedł w stronę ruszającego z wolna pociągu. Był szczęśliwy, że zobaczył Toma, ale spotkanie trwało zdecydowanie za krótko. I do tego ta jego dziwna prośba. Zdecydowanie coś było nie tak.
Nie zamierzał się tym jednak martwić. Miał na co czekać, a dodatkowo liczył na to, że uda mu się namówić Toma na coś więcej niż tylko pocałunki. Nigdy wprawdzie tego nie robił, ale ufał temu mężczyźnie i wiedział, że nie zrobi mu krzywdy.
Z tymi myślami wszedł do pociągu i ruszył na poszukiwanie przyjaciół.

wtorek, 13 marca 2012

Rozdział 3



Syriusz miał szczęście, Stworek nie zajrzał do niego ani razu, a rodzice nie pokazali się już do wieczora. Mógł więc do woli rozkoszować się wspomnieniami mijającego popołudnia i raz po raz czytać list.
Jeszcze nigdy nie był tak szczęśliwy! Wiedział, że zachowuje się jak zakochany szczeniak, ale nic nie mógł na to poradzić. Po prostu w głębi serca czuł, że spotkał kogoś wyjątkowego.

Było już dość późno i Syriusz szykował się do snu, gdy do jego pokoju wbiegł Regulus.
— Opowiadaj! Kto to był? — zapytał i usiadł na łóżku.
— Dopiero go poznałem. — Spuścił nieznacznie wzrok by się nie zarumienić.
— Szybki jesteś. — Młody pokiwał głową z uznaniem.
— No wiesz! — wykrzyknął i kopnął go w kostkę.
— Tylko mówię. A jak tutaj? — Spoważniał.
— Nie pojawili się. A jakby ktoś pytał, byłeś u Parkinsonów.
— A, to dobrze, za to gdzie naprawdę byłem, prawdopodobnie ojciec by mnie zabił — powiedział i położył się obok brata.
— Reg...
— Syri, będzie dobrze. Zobaczysz.
— Wiem, po prostu wolałbym żebyś był bardziej rozważny.
— Będę... Syri, mogę ci coś powiedzieć?
— Coś ty znowu zmalował? — zapytał, patrząc podejrzliwie na brata.
— Nic, tylko... Chodzi o Severusa.
— Snape’a?  — Teraz był już szczerze zainteresowany.
— Tak. Wiem, że za nim nie przepadasz, ale…
— Lubisz go, prawda?
— Chyba tak.
— Jak cię skrzywdzi, to go zabiję!
— Ja tego Toma też — Regulus ziewnął przeciągle. — Mogę tu zostać?
— Jasne. — Zgasił światło i wsunął się pod kołdrę obok brata, który przysunął  się bliżej niego i zasnął niemal od razu.
Syriusz jeszcze chwilę wpatrywał się w nocne niebo i zasypiał powoli.

Tom wrócił do sypialni śmiertelnie zmęczony. Ta cała rola Czarnego Pana zaczęła go nużyć. I ta pustka, o której istnieniu nie zdawał sobie sprawy do dzisiaj.
Zawsze wydawało mu się, że wybrał dobrą drogę. Od zakończenia szkoły nie wiązał się z nikim na dłużej niż jedną noc. A i wcześniej uważał, że nie jest stworzony do długotrwałych związków. Tylko, że teraz jedyne, co widział ilekroć zamknął oczy, to opalona, uśmiechnięta twarz Syriusza.
Podszedł do biurka i podniósł leżący na stosie papierów rulonik. Serce zaczęło mu bić szybciej, gdy go  rozwijał. A kiedy zapoznał się z treścią krótkiego liściku od chłopca, który całkowicie zawładnął jego myślami, zaczął się uśmiechać.
Jesteś dziś jakiś dziwny usłyszał za sobą syk Nagini.
Może trochę przyznał i odwrócił się do węża, ciągle trzymając w dłoni list.
Dobre wieści?
Bardzo. Nagini, co myślisz o miłości? zapytał, siadając w fotelu przed kominkiem.
Zawsze mówiłeś, że to słabość. Ale ja nigdy się z tobą nie zgadzałam. Zajęła miejsce przy jego nogach.
Myliłem się. Tylko, że to jeszcze chłopiec. I nie wie, kim jestem.
Tom, nie powinieneś się o to martwić. To uczucie się liczy, przyjacielu.
Jeśli tak mówisz...
Tak i mam rację. Ale bądź ostrożny, nie chcę byś cierpiał.
Na to nie pozwolę szepnął i zaczął wpatrywać się w ogień.
I tak ma być, jesteś w końcu Czarnym Panem syknęła. A teraz się połóż, wyglądasz jak śmierć.
Dziękuję, przyjaciółko roześmiał się i wstał.

Nagini miała rację, za bardzo się przejmował. No i są jeszcze sposoby, może go zmusić. Tego oczywiście by nie chciał, ale jeśli będzie trzeba zrobi i to.

Stał właśnie pod prysznicem i pozwalał ciepłej wodzie rozluźnić spięte mięśnie, kiedy wpadł na dość ciekawy pomysł. Zamknął oczy i skupił się na Syriuszu, chciał dostać się do jego umysłu chociaż na krótką chwilę. Żadna próba jednak się nie udała i po godzinie niezadowolony, zrezygnował.

Sen przyszedł do Toma dość szybko. Tym razem nie miał koszmarów, chyba po raz pierwszy w życiu. Nagini obserwowała go z podłogi, a on ciągle się uśmiechał.
Rano pierwszą rzeczą, jaką zrobił, było napisanie listu.


                                      Kochany
Liczę na to, że mogę Cię tak nazywać mimo tego, że widzieliśmy się tylko raz. Mam nadzieję, że spałeś dobrze. Ja miałem cudowne sny, z Tobą w roli głównej. Chcę Cię uczynić tak szczęśliwym, jakim Cię widziałem właśnie w moich snach  i przysięgam, że zrobię wszystko by to osiągnąć.
Odliczam dni do naszego spotkania. Uważaj na siebie. I myśl o mnie, tak jak ja myślę stale o Tobie.

                                                                                            Tom

Wysłał list z lekkim uśmiechem i był niemal pewien, że czeka go bardzo dobry dzień. Teraz pozostało mu tylko wypatrywać odpowiedzi.

Syriusza obudziło stukanie w okno. Wstał niechętnie i przecierając oczy otworzył kratę. Dopiero wtedy zorientował się, że na oparciu krzesła przysiadł jastrząb Toma. Szybko zabrał list i zaczął czytać z wypiekami na twarzy. Nie czekał z odpisaniem.

                                   Tom
Oczywiście, że możesz. Tylko jak ja mam nazywać Ciebie? Niestety moje sny nie były tak dobre jak Twoje. Często miewam koszmary, ale to nic takiego. Ty też na siebie uważaj, bo dopiero Cię znalazłem i nie chcę stracić.
Myślę o Tobie w każdej sekundzie.
                                                                                    
                                                                                 Syriusz

Wysłał list w pośpiechu i pobiegł do łazienki.

******************
pogrubiona czcionka: mowa węży

wtorek, 6 marca 2012

Rozdział 2

 
Gdy Syriusz i Regulus znaleźli się w salonie, pierwszą rzeczą jaką zauważyli było to, że pomieszczenie zostało odświętnie ozdobione. Z lękiem spojrzeli na siebie.
To mogło oznaczać tylko jedno. Dziadkowie.
— Reg, może...
— Nie, zostanę. Poza tym, jeśli mnie nie będzie…
— Ja sobie poradzę, Reg. Idź, powiem matce, że cię nie znalazłem.
— Dobra. — Popatrzył niepewnie na brata. — Do zobaczenia wieczorem.
— Zostań u przyjaciół. Zobaczymy się w Hogwarcie. — Przytulił Regulusa i uśmiechnął się do niego blado, po czym patrzył jak ten znika w kominku.

Syriusz zaniósł zakupy do sypialni i poszedł do łazienki. Rozebrał się i wszedł do pustej wanny. Ciepła pachnąca woda, zaczęła się lać niemal w tym samym momencie.
Zamknął oczy i przypomniał sobie Toma. Ten przystojny, szczupły mężczyzna, i jego wspaniały pocałunek całkowicie zawładnęły jego umysłem. Gdyby wierzył w miłość od pierwszego wejrzenia, powiedziałby, że to właśnie to!
Do tej pory nie miał szczęścia, ale teraz za wszelką cenę postanowił spróbować poznać i zatrzymać tego mężczyznę.
Jego dłoń instynktownie przesunęła się do ust, jakby chciał poczuć usta Toma na swoich. Druga powędrowała znacznie niżej i powoli zaczął nią poruszać, po wciąż jeszcze leżącym penisie.

Po powrocie do Twierdzy, Tom nie zważając na kilku swoich popleczników zamknął się w gabinecie i zasiadł przy biurku.
Wyjął czysty zdobiony pergamin i po chwili bezczynnego patrzenia, pochylił się i zaczął pisać.

          Syriuszu
Twoje imię jest piękne i niespotykane.. Tak jak ty.
Nim jednak wyznam Ci moje niespodziewane, ale całkiem prawdziwe uczucie, 
musisz wiedzieć o mnie więcej. Ja o Tobie również.
Chociaż wolałbym rozmawiać z Tobą osobiście. 
Naprawdę nie jestem dobry w pisaniu listów, a miłosne nie wychodzą mi w szczególności.
Chciałbym zaprosić Cię na kolację. Mam niewielkie mieszkanie w Hogsmeade. Pierwszy weekend Hogwartu. Bo jeszcze się uczysz, prawda? 

A co do moich uczuć. Gdy Cię zobaczyłem, poczułem się jakby czas się zatrzymał. Nie mogłem oddychać. Jesteś piękny, nie piszę przystojny, bo to nie byłaby prawda. Ty zapierasz dech w piersiach. Chciałbym mieć Cię na własność, ale Twój wiek i nasze być może długotrwałe rozstania na razie na to nie pozwalają. 
Proszę byś to przemyślał.
Myśl również o mnie i nie zapomnij tego momentu, gdy nasze usta zetknęły się i gdy oddałem Ci swoje serce.

                                                                                                  Tom 

 
Po skończeniu listu, przeczytał go bez przekonania i odłożył. Chętnie oddałby się wspomnieniom, niestety  miał dużo pracy. Bycie Czarnym Panem, powoli dawało mu w kość. Zaczynał być zmęczony.

Syriuszowi nie było dane nacieszyć się kąpielą.
— Panicz lepiej się pospieszy, Państwo się denerwują. — Usłyszał głos jednego ze skrzatów domowych.
— Tak, już idę — przełknąl w obawie ślinę i wstał.
To będzie długi dzień.
Ubrał najlepsze ciuchy i powolnym krokiem przeszedł do salonu.
— Jesteś wreszcie! — Od progu powitała go wściekła matka. — Gdzie twój brat?
— Został zaproszony do Parkinsonów...
— Dobrze, nie powinno się im odmawiać. A ty?
— Nie — szepnął i spuścił głowę.
— Oczywiście! Ty, chłopcze jesteś jednym wielkim błędem — ojciec stanął przed nim i wymierzył mu policzek. Syriusz nie wydał z siebie żadnego dźwięku, nie odwrócił też głowy, chociaż cios był mocny. — To, że nasza rodzina jest szanowana nie znaczy, że możemy odrzucać przyjaźń nam podobnym. Zrozumiałeś?
— Tak, ojcze.
— Dobrze. Twoi dziadkowie mieli nas odwiedzić, ale zatrzymały ich inne sprawy. Dlatego my wychodzimy. A ty.... — Wiedział co się teraz stanie. Jeśli ojciec miał taką minę oznaczało to lochy. — Oddaj mi różdżkę. — Zrobił to bez ociągania się. — A teraz zejdź mi z oczu. Stworek otrzymał polecenie przypilnowania cię i karania.
— Oczywiście — pochylił głowę i wściekły opuścił salon.
Tylko raz się zbuntował. Po czym, na kilka miesięcy wylądował w szpitalu. Od tej pory wolał nic nie mówić i poddawać się karze. Zresztą już tu i tak nie wróci. Z tą myślą zamknął się u siebie, prosząc w duchu, żeby inne skrzaty zajęły Stworka.

Gdy tylko zamknął za sobą drzwi zobaczył, że przez otwarte okno wleciał czarny jastrząb. Obok niego leżał pergamin, wziął go szybko i uśmiechnął się, a po przeczytaniu zabrał się za odpisywanie.

                        Tom
Nie byłem pewny, czy napiszesz.
Jestem bardzo szczęśliwy i zaszczycony. Tak, chętnie się z Tobą spotkam.
Ty sam jesteś dla mnie ideałem męskości.
Moje serce również należy do Ciebie i tylko do ciebie.
Do szybkiego zobaczenia

                                                Syriusz


Oddał list jastrzębiowi i rozmarzonym wzrokiem patrzył w ślad za nim.





piątek, 2 marca 2012

Rozdział 1

Syriusz i Regulus bawili się świetnie. Po raz pierwszy byli na Pokątnej bez rodziców. A w każdym razie, po raz pierwszy legalnie.
— Hej, zostały nam jeszcze tylko książki! — Regulus zajrzał do listu z Hogwartu.
— Tak, a potem dam ci dwie godziny. Wiem, że widziałeś swoich przyjaciół. — Syriusz uśmiechnął się do brata.
— Dzięki! — ucieszył się młodszy z Blaców.
— Nie ma sprawy, młody. Ja też mam kilka spraw do załatwienia — dodał, robiąc tajemniczą minę.
— Idziesz na Nokturn? Czy do baru? Syri, ja wiem… — zaczął chłopiec.
— Wiem, Reg — westchnął. — A ja wiem o tobie, i razem poradzimy sobie na pewno — mówiąc to, przytulił brata przelotnie.
— Chodźmy! — krzyknął czternastolatek i pobiegł w stronę księgarni.
Syriusz za śmiechem pokręcił głową. Czasem potrafił przetrwać tylko dzięki Regulusowi. Był silny dla brata i tylko dla niego.

W księgarni było okropnie nudno. Zwłaszcza, że Regulus bardzo szybko zniknął mu z oczu wraz z jakimiś kolegami ze swojego roku, zostawiając go samego, z długimi listami książek i z narastającym bólem głowy.
Na nieszczęście, po kilku minutach Syriusz zaczął  szukać zaczepki. Uśmiechnął się nieznacznie, gdy w kącie sali zobaczył starszego od siebie chłopaka, którego kojarzył ze szkoły.
— Hej, ty! — Podszedł do niego.
— Proszę, proszę. Czyż to nie nasz pedałek? — zapytał chłopak, z okropnym uśmiechem.
— A co, ty też? — Nim zdążył cokolwiek dodać tamten wyjął różdżkę.
— Jesteś obrzydliwy. Zejdź mi z oczu! — Różdżka wycelowana była w serce Syriusza i ten ustawił się do walki.
— Odszczekaj to! — krzyknął wściekły.
— Nie, Black. Widzisz, nie lubię cię, a teraz jesteś sam. Bez Pottera i Lupina, czy swojego ojca.
Po tych słowach, Syriusz zapomniał o magii i rzucił się na chłopaka z pięściami.
— Zabije cię za to! — warknął, trafiając go w twarz.
— Black, ty sukinsynu!
Chłopak przewrócił go na podłogę i zaczął okładać. Syriusz z kolei, kopał go po nogach i drapał. Kilka razy udało mu się go uderzyć mocniej.
Tymczasem dookoła nich, zrobiło się duże zamieszanie. Wielu klientów z zainteresowaniem przyglądało się bójce. Dzieci kibicowały walczącym, a dorośli próbowali ich rozdzielić.
— Dosyć! — W końcu, ktoś brutalnie oderwał ich od siebie. Jeden wylądował na jednej półce, a drugi na drugiej. — Obaj za drzwi. Już!
— On zaczął — zaprotestował Syriusz.
— Bez dyskusji. To nie miejsce na bójki. – Mężczyzna wziął nastolatka za ramię i szarpiąc, wyprowadził na zewnątrz.
— Albo się uspokoisz, albo nie masz tu wstępu. — Po tych słowach zamknął mu drzwi przed nosem.
Syriusz był wściekły. Wspaniały dzień właśnie całkiem się zepsuł.
— Wyrzucili cię? — Usłyszał za sobą czyjś głos.
— Tak, ale jeszcze tam wrócę — mówiąc to, odwrócił się i spojrzał na najprzystojniejszego mężczyznę, jakiego w życiu widział.
— Nie wątpię — nieznajomy uśmiechnął się lekko. — Często masz kłopoty?
— Tak!
Uśmiech Syriusza się powiększył, a Tomowi zaparło dech w piersiach. Ten chłopiec był wspaniały. Piękny, pełen życia, uśmiechnięty. Chciał go bliżej poznać.
— Masz może czas na kawę? — Usta mężczyzny otworzyły się nim zdążył pomyśleć.
— Nie, bo nie znam twoje imienia — roześmiał się.
— Mądrala — powiedział i wyciągnął rękę. — Tom.
— Syriusz. — Nastolatek podał mu swoją i obu przeszedł prąd.
Tom miał już wielu partnerów, ale jeszcze nigdy nic takiego nie czuł. Jakby byli dla siebie stworzeni. Musiał go mieć, ale nie tylko w łóżku. Wiedział, że właśnie po raz pierwszy w życiu prawdziwie się zakochał.
— Opowiem ci o moich przygodach. — Syriusz pierwszy otrząsnął się z szoku. Dla niego to wszystko było nowe. I to zdecydowanie nie było tylko zauroczenie.
— Chętnie posłucham. — Tom raz jeszcze ujął jego dłoń i delikatnie pocałował, nie spuszczając wzroku z twarzy chłopca. Pięknie się zarumienił.
— Syri!! — Z naprzeciwka nadbiegał jego brat.
— Kurde — zaklął cicho Syriusz i odwrócił się do niego. — Co tam, młody?
— Musimy wracać.
— Teraz? Jeszcze nie...
— Tak, będziemy mieć gości. Pospiesz się — dodał i spojrzał wymownie na Toma, po czym zniknął za zakrętem.
— Szkoda, że nie dane nam jest spędzić więcej czasu razem. — Mężczyzna też był wyraźnie zawiedziony.
— Tak, ale... — Tom zastanowił się chwilę. — Napiszę do ciebie.
— Będę więc czekał na list.
Riddle przysunął się do niego, pochylił głowę i objął go w pasie.
— Mogę? — zapytał cicho.
— Proszę.
Ich usta zetknęły się w namiętnym, pełnym pasji pocałunku. Syriusz całował się nie raz, ale Tom był mistrzem. Kolana zmiękły mu od razu, a i spodnie stawały się coraz ciaśniejsze.
— Syri!!!! — Usłyszeli głos Regulusa.
— Zabiję. — Chłopak oderwał się od ust mężczyzny.
— Idź już. Spotkamy się na pewno i czekaj na list. — Obdarzył go jeszcze jednym, krótkim pocałunkiem i powoli odszedł.



#################################################################################
Troszkę zmieniłam pierwsze spotkanie ale myślę że tak wypadło lepiej