poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Rozdział 7*

Regulus nerwowo przełykał ślinę i patrzył w stron drzwi jednej z przytulniejszych herbaciarni w Hogsmeade.
Był piątkowy wieczór.
Czekał tu już prawie godzinę i z każdą minutą denerwował się coraz bardziej. A co jeśli Severus jednak nie przyjdzie? Co jeśli to wszystko to był tylko okrutny żart?
Gdy zegar wybił pełną godzinę ze łzami w oczach rzucił na stół kilka monet i wybiegł z budynku. Jego związek waśnie dobiegł końca.
Może Syriusz miał racje że nie można mu ufać.
Teraz biegł do jednego z tajnych przejść do szkoły. Co chwilę wpadał na przechodni, ale to go nie obchodziło. Przez łzy i tak nie wiele widział.
Był już przy przejściu gdy ktoś złapał go za ramię
-Kochany co się stało?- Usłyszał obok głos Severusa
-Nie rozśmieszaj mnie!- Teraz był zły
-Reg- przytuli go do siebie a raczej próbował, bo ten mu się wyrywał
-Mało ci!- Wrzasnął odskakując od niego- Upokorzyłeś mnie! A ja ci tak ufałem! Na prawdę cię kochałem- po tych słowach na nowo zaczął płakać
-Kochanie- tym razem przyciągnął go do siebie bez przeszkód- A teraz spokojnie wyjaśnij mi wszystko
-Nie przyszedłeś a ja tyle czekałem- pociągał nosem i mówił przez szlochy
-Reg...To nie tak najdroższy- pocałował go w czoło- Tak spóźniłem się ale miałem ku temu powód
-Tak?- Zapytał ciągle podejrzliwie
-Oczywiście- tym razem złożył czuły pocałunek na jego ustach i starł dłonią łzy z policzków- Chodź ze mną kochany- ujął go za rękę i wyprowadził z ciemnego zaułka ku jednorodzinnym domkom na obrzeżach wioski
-Sev przepraszam- przytulił się do niego
-Już dobrze- i on go objął- Powinienem był ci powiedzieć że mogę się spóźnić- cmoknął go w policzek i przyspieszył kroku
-Gdzie my właściwie idziemy?- Zainteresował się nagle Regulus
-Wszystko w swoim czasie- odpowiedział tajemniczo i wyjął z kieszeni swój szkolny krawat- A  teraz stań spokojnie- powiedział i zanim Regulus zdążył się zorientować zasłonił mu oczy i podniósł
-Sev!- Krzyknął zaskoczony
-Nie bój się- pocałował go i zaczął iść powoli.

Po kilku minutach zatrzymał się i postawił Regulusa na ziemi.
-Możesz ściągnąć opaskę- wyszeptał mu do ucha. Ten zrobił to z ochotą i dopiero teraz czuł się bardzo zdezorientowany. Stali przed małym domkiem z ogródkiem
-Sev gdzie my jesteśmy?- Zapytał odwracając się do niego
-To nasz dom. Kiedyś chciałbym tu z tobą mieszkać. Poza tym pierwszy raz w hotelu, na łóżku które było wykorzystywane tyle razy....Nie to nie jest dla ciebie dobre. Ty zasługujesz na coś lepszego...
-Więc go kupiłeś?- Pytał z niedowierzaniem
-Tak. kochany. Dlatego byłem tak późno
-Dziękuję, dziękuję!!- Rzucił się mu na szyję i zaczął całować
-No już- roześmiał się Severus odsuwając go od siebie- Wejdźmy do środka robi się zimno
-Tak chodźmy już- i wziął go za rękę. Znów zaczął się denerwować.

Dom urządzony był bardzo wygodnie. Duży salon z kominkiem i wygodnymi  meglami. Dywan aż się prosił by się na nim położyć.
Nagle Regulus wpadł na pewinien pomysł. Przed kominkiem była spora przestrzeń a dywan tam był jeszcze miększy niż w całym pomieszczeniu. Wyjął różdżkę i zapalił ogień po czym powoli zwrócił się twarzą do ukochanego i jeszcze wolniej zaczął rozpinać guziki koszuli.
Severus przez chwilę rozkoszował się widokiem, ale zauważył jak bardzo drżą mu dłonie. W  mgnieniu  oka pokonał dzielącą ich odległość i zatrzymał go, ujął obje jego dłonie w swoje i pocałował delikatnie
-Jesteś pewny kochanie?-Zapytał z troską
-Tak, chcę tego- uśmiechnął się trochę blado. Severus pocałował go namiętnie i położył na dywanie. Dzisiaj było dla niego i to przyjemność i wygoda Regulusa liczyła się najbardziej.
Powoli zaczął rozpinać koszulę przyszłego kochanka całując raz po raz jego nagą pierś. Gdy się z tym uporał. Zaczął całować go od szyj w dół ciesząc się każdym pomrukiem zadowolenia i jękiem rozkoszy. Regulus wyciągnął przed siebie ręce by pomóc ściągnąć koszulę Severusa. Po nie długiej chwili ich nagie piersi ocierały się o siebie. Regulus czół przez spodnie przyrodzenie Severusa co wcale nie dodawało mu odwagi, wiedział że jest hojnie obdarzony. A gdy poczuł dłonie przy pasku od spodni zawalczył z chęcią odsunięcia się a nawet ucieczki.
-Spokojnie kochanie, zajmę się tobą- wyszeptał Severus i całował go namiętnie odwracając uwagę od tego że był już całkiem nagi. I właśnie wtedy gdy poczuł na swoim sterczącym i ciężkim członku zimną dłoń ukochanego był pewinien ze nigdzie nie ucieknie.
Severus sprawnie jedną ręką poruszał szybko nas przyrodzeniu Regulusa a drugą szukał czegoś w kieszeni spodni. On też był już okropnie podniecony.
Przerwał tą rozkoszną torturę na kilka minut, by rozebrać się i przygotować krem.
Regulus po tym jak wydał z siebie protestujący jęk otworzył oczy i obserwował kochanka. Czół się obnażony i zawstydzony. Ale to było nic w porównaniu z tym co przeżył gdy Severus stanął przed nim nagi. Ogarnęło go takie pożądanie że ledwo zapanował nad reakcją własnego ciała. Jednocześnie przyszło mu na myśl że go rozerwie był przecież taki ogromny, a ona sam nigdy nie potrafił zdobyć się na więcej niż tylko mały palec bo wszystko inne sprawiało mu ból.
Severus położył się między jego nogami tak by jego twarz była przy członku Regulusa i bez zbędnych słów wziął go w całości do buzi. Regulus krzyknął z zaskoczenia i rozkoszy.
Severus lizał i poruszał językiem tak umiejętnie że Regulus nie zauważył że wsadził jeden palec w ciasny otwór
-Sev!- Krzyknął i doszedł nie kontrolując się już
-A teraz oddychaj kochany- pocałował go dając mu się posmakować na swoich wargach. Jednocześnie włożył drugi palec i zaczął nimi poruszać.
Regulus poczuł się dziwnie rozciągany ale nie bolało jak przypuszczał. Poza tym Severus całował jego szyje a to zawsze przyprawiało go o dreszcze rozkoszy.
Severus był już obolały. Jeśli szybko go nie rozciągnie to dojdzie jeszcze przed samą akcją.
Dodał więc trzeci palec i zginał je wszystkie sięgając prostaty. Regulus widział gwiazdy. I znów był podniecony.
Seveerus nie mógł zrobić nic więcej wyjął palce i bardzo powoli zaczął w niego wchodzić
-Rozluźnij się kochany- pocałował go. On sam znalazł się w niebie. Był tak ciasny i gorący że długo nie wytrzyma mimo szczerych chęci. Nie poruszał się przez chwilę, czekając na kiwnięcie głową kochanka. I tak właśnie zrobił.
Severus wszedł do końca i wziął głęboki oddech. Zaczął poruszać się bardzo powoli żeby wytrzymać dłużej
-Sev szybciej- wydyszał Regulus
-Spokojnie kochany- pogłaskał go po policzku ale przyspieszył tępo.
-Ja już za chwilę...
-Tak dojdź już!- Severus wykonał kilka gwałtownych ruchów i poczuł spełnienie. Regulus doszedł w tym samym momencie.
-Kocham cię- powiedział i opadł zmęczony obok ukochanego
-Ja ciebie też- wyszeptał wtulając się w niego- Dziękuję
-To ja ci dziękuję. Dałeś mi dzisiaj coś bardzo cennego- uniósł się na łokciu i pocałował go- prześpij się należy ci się odpoczynek
-Tak tobie też- Regulus zamknął oczy i usnął niemal w tej samej chwili
Severus jeszcze przez jakiś czas go obserwował po czym powieki same mu opadły i usnął zasłużonym snem.


################################################################################
Notka specjalnie dla Maru:)
I proszę o jak najwięcej komentarzy na obu blogach bo notki będą coraz rzadziej

piątek, 13 kwietnia 2012

Rozdział 6

Syriusz cały tydzień chodził jak na szpilkach. Nie mógł skupić się na żadnej lekcji.
Pozostawało jeszcze to, że obiecał bratu, iż James zostawi w spokoju Severusa. Powoli kończyły mu się wymówki.

— Syri! —  Regulus podbiegł do niego w piątkowy poranek.
— Co tam, młody? — zapytał zmęczony po kolejnej, nieprzespanej nocy. Nie dostał ani jednego listu od Toma. On sam poddał się dzisiaj rano. Było niemal pewne, że mężczyzna o nim zapomniał.
— Potrzebuję trochę pieniędzy. Wybieram się z Severusem na weekend do wioski. — zarumienił się ostro.
— Reg... No dobra, ale lepiej żeby cię nie przyłapali. — Sięgnął do torby, wyjął z niej niewielką sakiewkę i wręczył bratu. — Ty i on?
— Mam nadzieje, że tak, bo już nie mogę wytrzymać. — Nerwowo poprawił szatę.
— Tylko uważaj na siebie, to nie jest zabawa. — Wypowiadając te  słowa, czuł się bardzo głupio, bo co on niby wiedział o seksie? A i tym razem wydawało się, że nic z tego i jego młodszy brat straci dziewictwo jako pierwszy. To było przygnębiające, ale cieszył się szczęściem młodego.
— Nie martw się o mnie — Regulus uśmiechnął się do niego. — A ty?
— Tom zmienił zdanie — odpowiedział ze smutkiem.
— W takim razie nie wie, co traci — szepnął i przytulił brata. — Lecę szukać Severusa. A ty się nie przejmuj, jeszcze znajdziesz kogoś, kto cię doceni. — I już go nie było.
— Syriuszu. — Remus położył mu dłoń na ramieniu. — Widać, że coraz więcej cię trapi.
— To nic, przyjacielu. Po prostu źle ostatnio sypiam. — Posłał mu blady uśmiech i ruszył przed siebie.

Tom tymczasem bardzo cierpiał. Podjął bardzo nieprzemyślaną decyzję, by samemu podjąć się rozmów z olbrzymami. No i teraz był tak pobity, że z trudem się poruszał. Właściwie to dopiero dzisiaj udało mu się usiąść.
— Lucjuszu — odezwał się słabo.
— Tom, nie powinieneś się podnosić — odezwał się jego przyjaciel.
— Jaki mamy dzisiaj dzień? — zapytał nie zwracając uwagi na jego troskę.
— Piątek — odpowiedział podchodząc do niego z eliksirem.
— Syriusz — wyszeptał, opadając na poduszkę.
— Jest w szkole. — Lucjusz uśmiechnął się do niego dobrotliwie. — Tom, nie powinieneś był tego robić, wiesz przecież, że nie można rzucić na nich zaklęcia.
— Musimy się pospieszyć. Dumbledore niemal osiągnął już swój cel...
— To cię wykończy! — Pokręcił głową. — Tom, nie uda ci się zmienić świata. No i  pomyśl o Syriuszu.
— Dla niego chcę to przyspieszyć!
— Dam ci radę, Blackowie są bardzo dumni i łatwo ich do siebie zrazić. Dlatego wypij eliksir, postawi cię na nogi. A pierwsze, co zrobisz, to napiszesz do swojego chłopca. — Podał mu buteleczkę: — Do dna — zachęcił.
Tom bardzo niechętnie wypił paskudny w smaku eliksir, krzywiąc się przy tym okropnie.
— Podaj mi pergamin — poprosił po chwili.
— Zostawię cię samego, niech skrzat go wyśle. — Po tych słowach podał mu pergamin i pióro, poczym spokojnie wyszedł.

Syriusz miał dzisiaj szczęście w nie szczęściu. Szedł sobie pustym korytarzem. Udało mu się przekonać nowego profesora od Obrony Przed Czarną Magią, że źle się czuje i ten w swojej naiwności wysłał go do skrzydła szpitalnego. Idąc tak korytarzem natknął się na Severusa.
— Black — przywitał się ze złośliwym uśmiechem.
— Jeśli tak witasz mojego brata, to nie wiem, co on w tobie widzi — powiedział nie bez kpiny, na co tamten zbladł. — Tak, wiem. Reg powiedział mi pod koniec wakacji.
— To dlatego ty i Potter...
— Tak, prosił mnie o to więc robię, co mogę. Właściwie dobrze, że cię spotkałem. Wybierasz się z nim do wioski?
—Tak... — Severus uniósł brwi.
— Reg planuje... Sam wiesz.
— Black... Syriuszu...To nie jest twoja sprawa, ale ja i twój brat spotykamy się od roku. I to nie jest tylko kaprys. Nie wiązałbym się z twoją rodziną z powodu kaprysu.
— Wierzę. Ale jesteś starszy i to na tobie spoczywa odpowiedzialność...
— Jeśli go skrzywdzę, osobiście każę ci siebie ukarać — posłał mu niewyraźny uśmiech i odszedł.
To może nie do końca go przekonało, ale było już lepiej. Snape był, jaki był ale honoru nie można mu było odmówić.
Nie miał już zamiaru  wracać na lekcje a, że były to ostatnie zajęcia przed obiadem, wrócił do dormitorium. Tam wyjął z kufra listy od Toma, usiadł na łóżku i zaczął czytać ze łzami w oczach. Przecież obiecał, że będzie pisał codziennie. A Syriusz już kilka razy pytał, czy aby na pewno wszystko dobrze. Dziś rano nie wysłał nic. Wczoraj wieczorem napisał tylkokrótką notkę z pożegnaniem. Nie chciał cierpieć.

Tom nie wiedział jak zacząć, nie wiedział też że Syriusz do niego pisał. Nic tu nie dotarło. Zamknął oczy i przypomniał sobie twarz ukochanego. Uśmiechnął się mimowolnie i w końcu zaczął list.

Syriusz postanowił spalić niepotrzebne pergaminy. W tym celu ułożył je w kominku i stał przez chwilę przy małym stosiku. Przeklinał się za to, że był taki głupi.
I gdy już miał wypowiedzieć zaklęcie, kątem oka zobaczył jak za oknem na parapecie przysiada jastrząb. I to nie byle jaki, był to ptak Toma.
Bardzo zaskoczony, z mieszaniną szczęścia i obawy wpuścił go do środka. Gdy już odebrał list długo nie wiedział, co zrobić. Wpatrywał się w niego i w końcu, z głośno bijącym sercem postanowił go otworzyć

                                               Kochany Mój
 Wybacz mi. Wiem, że obiecałem, ale sytuacja mi na to nie pozwoliła. Zostałem zaatakowany, ale już mi lepiej. Myślałem o Tobie. I mimo tego, że nie jesteś ze mną fizyczni,e noszę Cię w sercu. Mam nadzieję, że mi wybaczysz. A jeśli nie, zrobię wszystko by Ci to wynagrodzić. 
Jeśli wciąż mnie chcesz będę jutro wieczorem w Hogsmeade.  Mam szczerą nadzieję, że Cię tam spotkam. Myślę, że odpowiednim miejscem będzie kawiarnia Magiczna Runa, około dziewiętnastej. Zastanów się, bo na noc nie wrócisz do szkoły, chcę byś był pewny swojej decyzji. 
             Światło Mego Życia do zobaczenia jutro
                                                                                         
                                                                      Twój na zawsze, Tom.


Syriusz głośno przełknął ślinę. Przez swoją niecierpliwość, straciłby coś pięknego. No i znowu uśmiechnęło się do niego szczęście. Tom nie dostał wcześniejszych listów. 

Teraz pozostało mu tylko czekać na jutrzejszy wieczór. I na to, co się prawdopodobnie stanie. Był pewny swojej decyzji i wiedział, że nikt i nic go nie  powstrzyma.

############
beta: justusia7850

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Rozdział 5

Syriusz patrzył w okno i nie słuchał przyjaciół. Z jakiegoś powodu wydawali mu się dziecinni.
Ich opowieści z wakacji wcale go nie interesowały. Wciąż myślał o pocałunku na stacji i obietnicy szybkiego spotkania
— Hej. A coś ty taki cichy? — zapytał nagle James.
— A nic, tak tylko. — Odwrócił się do niego i uśmiechnął nieznacznie.
— Pewnie się zakochał — domyślił się Remus. Wbrew pozorom, ostatnio bardzo się do siebie zbliżyli. Może dlatego, że z roku na rok James był coraz bardziej zapatrzony w dyrektora?
— Może... — odpowiedział z tajemniczym wyrazem twarzy i powrócił do oglądania krajobrazu.
— No, nie bądź taki! Powiedz, kto to? — Peter pociągnął go gwałtownie za rękaw.
— To nie wasza sprawa — opdarł z westchnieniem. — Ale tak, poznałem kogoś, jest wspaniały. — Uciął i znów odpłynął we własne marzenia.

Tom również nie mógł przestać myśleć o chłopcu. Wypytał dokładnie Narcyzę o jego rodzinę a z każdym słowem kobiety, robiło mu się coraz bardziej niedobrze. Sam oczywiście nie był aniołem i nie miał lekko w życiu, ale żeby tak traktować dziecko? Nienawidził takich ludzi.
Narcyza niestety miała bardzo dużo do opowiedzenia. Dziwił się, jak Syriusz mógł sprawiać wrażenie takiego niezłomnego. Obiecał sobie, że wynagrodzi mu wszystko. I to już niedługo. A tych, których nazywa rodzicami, spotka zasłużona kara.
— Nie piszesz. Nie wzywasz mnie. Czuję się urażony. — Usłyszał za plecami melodyjny głos wampira.
— Czego chcesz, Lajnosterze? — Tom odwrócił się, wyraźnie zły.
Mężczyzna stojący przed nim był piękny. Z ciemno-rudymi włosami, opadającymi do pasa i białą gładką skórą, przyciągał spojrzenia. Jego czerwono-czarne oczy hipnotyzowały. Wysoki i szczupły. Władczy tak jak i Tom.
— Mamy umowę… — Podszedł do niego powoli.
— Jeśli to jest twój warunek, to chyba będę jednak miał w tobie wroga — warknął, ale się nie odsunął.
— To jeszcze dziecko, Voldemorcie. Nie jest rozsądne odrzucać moją pomoc.
— Może masz racje, ale nie zaryzykuję.
— Podziwiam cię... i rozumiem. — Tom popatrzył na niego ze zdziwieniem. — To było wieki temu — zaczął enigmatycznie. — Niech i tak będzie. Jesteś wspaniałym kochankiem, ale ja jestem zbyt dumny, żeby iść z tobą do łóżka wiedząc, że będziesz wtedy myślał o innym. Ale mojego poparcia nie stracisz. Ministerstwo zrobiło zbyt wiele złego.
— Dziękuję ci. — Posłał mu słaby uśmiech i spojrzał na niego z wdzięcznością.
— Masz szansę wygrać. — W mgnieniu oka znalazł się przy barku. — Niech tylko miłość będzie dla ciebie siłą a nie słabością. — Nalał im obu wina i usiadł w jednym z wygodnych foteli. Tom po chwili zrobił to samo.

Pociąg dojechał do stacji.
— No i znowu leje! — James, jak zawsze był poirytowany po długiej jeździe.
— Przestałbyś już narzekać. Dojechaliśmy. — Remus nie lubił  konfliktów, a wiedział, że Syriusz już chciał coś odpowiedzieć.
— Tak, masz rację. — James wyszedł z przedziału, a Peter podążył za nim jak cień.
— Syri. Coś nie tak, prawda?
—To nic, Lunatyku — westchnął. — Chodzi o Regulusa.
— Coś mu się stało? — zaniepokoił się przyjaciel.
— Powiedziałbym, że z takimi wyborami nie będzie miał łatwo — oświadczył tajemniczo i również wyszedł z przedziału. Remus tylko pokręcił z nie dowierzaniem głową i pospiesznie opuścił pociąg.

Wielka Sala jak zwykle wyglądała wspaniale. Mimo całego jej uroku, Syriusz patrzył tylko w jednym kierunku. Na Severusa. Przypatrywał mu się bardzo dyskretnie i zdał sobie sprawę, że ten obserwuje Regulusa. Zdał sobie sprawę, że uczucie jego brata nie jest jednostronne. Odetchnął z ulgą. Młody miał łatwiej niż on. Jego pierwsze zakochanie było katastrofą. I chociaż minęło już kilka lat, wciąż jeszcze rumienił się z zażenowania.
— Ale cię wzięło — szturchnął go Peter.
— Tak, masz rację — odpowiedział i zabrał się do jedzenia.
— To nie Snape, co? — zapytał go podejrzliwie James.
— No coś ty, ten śmierdziel? — roześmiał się.
— Tak właśnie myślę i niech to nie lepiej nie będzie żaden inny Ślizgon — pogroził mu palcem, ale wciąż się uśmiechał.
— Nie martw się, tak nisko nie upadłem. Jest Amerykaninem i jest starszy — wymyślił szybko.
— No, skoro tak, to cię popieram. — Poklepał go po ramieniu i wstał. — A teraz zajmę się swoimi obowiązkami. — Wypiął się dumnie i błysnął wypolerowaną odznaką Prefekta.
— Tak zrób, lizusie. — Syriusz też zorientował się, że uczta dobiega końca. I to bez przemowy Dumbledora. Bardzo dziwne.

Syriusz kręcił się na łóżku, nie mogąc zasnąć. Spojrzał na zegarek. Trzecia rano. Zaklął cicho i odrzucił koc. Założył szlafrok i cicho opuścił sypialnię. Po chwili wyszedł też z Pokoju Wspólnego. Może spacer po korytarzach mu pomoże, bo jak na razie nic nie było w stanie go uspokoić.
Nie natknął się na nikogo, nawet na ducha, za co był szczególnie wdzięczny. Pakowanie się w kłopoty nie było mądre. Coś mu mówiło, że to będzie ciężki rok. A pierwsze co musi zrobić to porozmawiać z Severusem. Bez światków. I jeszcze wymyślić, jak urwać się do wioski w sobotę i zostać tam do niedzieli.
Do tego przydałaby mu się zaufana osoba spoza szkoły i to najlepiej ktoś z rodziny.
Nagle wpadł na pomysł. Jego kuzynka Bella skończyła szkołę rok temu. Nie byli może zbyt blisko, ale ona z pewnością zrozumie. Uśmiechnął się sam do siebie i zaczął powoli wracać do wierzy.