środa, 25 lipca 2012

Rozdział 19

Minęło dwa dni a Tom zaczął panikować.
Nie, to było niedomówienie. On miał nerwy na skraju wyczerpania.
Syriuszowi coraz bardziej się pogarszało, mimo, że użył już chyba wszystkich eliksirów i zaklęć. Do tego dziś właśnie mieli przybyć do Twierdzy jego przyjaciele.
-Kochany lepiej ci?- Zapytał gdy tylko Syriusz odstawił tacę z jedzeniem na stolik obok łóżka
-Troszkę- posłał mu słaby uśmiech i położył się znowu
-Po południu będą tu twoi przyjaciele. Masz siłę, żeby im wszystko wyjaśnić?- Usiadł obok, biorąc bladą zimną rękę w swoją
-Tak, muszę tylko pospać- zamknął oczy i nie minęła minuta a spał spokojnie.
Tom westchnął smutno. Ta bezsilność nie wychodziła mu na dobrem ale nie miał wyjścia.
Oczywiście kilka razy dziennie bił się z myślami czy nie lepiej byłoby gdyby jego ukochany wrócił do Hogwartu, tam była lepsza opieka. Ale też jeszcze przesz jakiś czas bardzo niebezpiecznie.
Przyglądał się teraz chłopcu, był bardzo blady i schudł. Ciemne cienie pod oczami wyglądały upiornie.
-Co się z tąbą dzieje ukochany?- Zapytał cicho sam siebie i wyszedł zmartwiony z sypialni.

-Właśnie cię szukałam- na progu stała Narcyza
-Znaleźliście coś?- Zapytał z nutką nadziei w głosie
-Nie. Ale to raczej nie jest uleczalne...- na widok miny Voldemorta zamilkła, była wściekła i załamana w tym samym czasie
-O czym ty mówisz?
-Daj mu czas bądź przy nim. Jest przerażony tym wszystkim. A to że był wcześniej przeziębiony też nie pomaga..
-To nie może się dłużej ciągnąć- powiedział zły
-Dziś będzie tu jego brat. Może to pomoże. No i przecież fizycznie jest już zdrowy- uśmiechnęła się do niego niepewnie
-A co z pokojami?- Zmienił temat. Był zmęczony i nie marzył o niczym innym niż powrót do łóżka i przytulania się do ukochanego
-Wszystko już gotowe- i odeszła wolnym krokiem.
Tom znów westchnął ale odwrócił się i wrócił do sypialni.
Dziś i on sobie poleniuchuje. No i nie było nic lepszego niż ukochany w ramionach i wolno płynące minuty.

-Czy oni nie powinni już tu być?- Lucjusz nerwowo spojrzał na zegarek. Od godziny on i Rudolf ukrywali się w umówionym miejscu
-To dzieciaki, pewnie gdzieś się zatrzymali- zbagatelizował problem Rudolf
-Tak pewnie- westchnął- Ale my nie mamy na to czasu
-Przepraszam pana- obaj odwrócili się szybko. Przed nimi stało trzech chłopców. Lucjusz jak przez mgłę rozpoznał jednego z nich jako Regulusa
-Tak?- Zapytał unosząc brew i nie wychodząc z roli
-Szukamy mojego brata- powiedział z uśmiechem- Taki wyższy ode mnie czarne długie włosy...
-Ty jesteś Regulus tak?- Musiał mieć pewność
-Zgadza się- uśmiech tym razem był szerszy- To możemy się z nim spotkać
-Oczywiście- tym razem odezwał się Rudolf- Nikt was nie śledził?
-Nie, wszystko poszło jak należy- zapewnił Remus
-Więc nie mamy czasu do stracenia- Lucjusz wyciągnął z kieszeni świstoklik i po małej gromadce nie było śladu .

-Tu jest wspaniale!- Regulus oglądał dom nie mogąc się doczekać gdy zobaczy brata- Tom musi być bardzo bogaty
-Tak- zgodził się Severus już wiedząc gdzie się znajdują i nie był do końca pewny co o tym myśli., Raz przyprowadził go tu wujek
-Ciekawe gdzie on jest?- Zastanawiał się Remus nie mając najlepszego przeczucia.
I jak na zawołanie u szczytu schodów pojawił się Syriusz
-O już jesteście- zszedł powoli- Jak się podoba?
-Świetnie i dobrze cię w końcu widzieć- Regulus przytulił się do brata. Tęsknił
-Tak, ale coś nie wyglądasz najlepiej- Remus przyłączył się do uścisku
-Jestem trochę chory- powiedział podchodząc do Severusa
-Ciebie też jest dobrze widzieć- i niepewnie objął dawnego wroga- Wiesz czyj to dom?- Wyszeptał mu do ucha
-Tak- odpowiedział równie cicho obejmując Blacka
-Hej- Reg wciął się między nich- ten jest mój- objął zaborczo Severusa a on odpowiedział tym samym- A gdzie twój?
-Odpoczywa- odpowiedział szybko- Chodźcie, zjemy coś i wszystko wam opowiem.
Bał się, że straci brata i przyjaciela ale musiał powiedzieć im prawdę, bez względu na wszystko zasłużyli na to.




czwartek, 19 lipca 2012

Rozdział 18

Następnego dnia to Syriusz obudził się wcześniej i ostrożnie wyszedł z łóżka, żeby nie przeszkadzać śpiącemu mężczyźnie.
Przez kilka chwil podziwiał przystojną twarz ukochanego, ale szybko oprzytomniał. Otulił się peleryną Toma i cicho opuścił sypialnie.

Miał szczęście bo w miarę jak zbliżał się do lochów, a w każdym razie do miejsca w którym być powinny. Nie spotkał nikogo. I sam nie wiedział jakby miał wytłumaczyć to że idzie ICH zobaczyć.
Ci którzy zgotowali mu piekło i dziś mieli stracić  i chociaż na początku nawet się cieszył, że on i Reg w końcu uwolnią się od koszmaru to z jakiegoś powodu poczucie winy nie pozwalało mu spać dobrze tej nocy.
Stał teraz przed ich oszkloną celą. Nie widzieli go.
Uderzyło go to, że nie bali się, nie rozmawiali. Po prostu siedzieli, spokojni, wytworni mimo złego otoczenia. Sprawiali wrażenie jeszcze bardziej zimni i bez serca niż zwykle.
Ku swojemu zdziwieniu, znowu on sam nic nie poczuł i już miał się odwrócić gdy ktoś go objął
-Już ci lepiej?- Zapytał Tom przytulając go
-Nie- przyznał cicho odwracając się do mężczyzny- Ja myślałem...
-Ci...- pocałował go- wiem ale nie mogę puścić ich wolno, to nie twoja wina. Jak nie ja ty albo twój brat w końcu dokonalibyście morderstwa, a tego bym nie chciał- pogładził go delikatnie po policzku patrząc w oczy
-Myślałem ,że będzie mi ich żal jak ich zobaczę- przyznał spuszczając wzrok
-A jest?- Zapytał odwracając ukochanego twarzą do szyby
-Nie- i mówił prawdę., to że san go troszkę zbił z tropu nie znaczyło, że nie chciał się ich pozbyć i to nie z chęci zemsty. Tylko że tak trzeba, przecież i jego rodzina podlegała prawu. To że nigdzie tego nie zgłosił nie znaczy, że nie chciał.
-Chodźmy już, zmarzniesz- wyszeptał po jakimś czasie. Obejmując trzęsącego się z zimna chłopaka.
Tom się martwił. Syriusz nie wyglądał najlepiej. Ale miał nadzieje że szybko mu to przejdzie może przez egzekucje a może przez nie do końca przespaną noc.

-Kochany co się dzieje?- Zapytał gdy tylko udało mu się wsadzić go z powrotem do łóżka
-Nie czuję się najlepiej -powiedział kładąc się na poduszce. Tom położył mu rękę na czole. Był rozpalony
-Masz gorączkę- powiedział z troską- Spróbuj się przespać wrócę z eliksirem
-Nie idź- poprosił Syriusz słabym głosem
-Muszę skarbie- mimo wszystko się uśmiechnął się bo Syriusz wyglądał dość zabawnie z nieprzytomnym uśmiechem na twarzy i rozrzuconymi włosami niemal cały przykryty
-Proszę- i Tom zobaczył w pięknych błękitnych oczach ukochanego łzy, tego nie mógł znieść
-Zostanę nie płacz kochany- powiedział i położył się obok, biorąc Syriusza w ramiona.

Trzy godziny później Tom obudził się gdy ktoś zapukał do drzwi
-Proszę!- Do pokoju weszła Bella
-Wszystko gotowe Tom- wyszeptała by nie obudzić kuzyna- Co z nim?
-Ma gorączkę- powiedział patrząc na śpiącego chłopaka z troską
-Podałeś mu coś?- Zapytała podchodząc do łóżka
-Nie puścił mnie- powiedział rumieniąc się nieznacznie
-No wiesz!- Zatrzymała się z ręką na sercu i oburzoną miną- Gdybym nie znała cię lepiej nie uwierzyłabym że jesteś Voldemortem
-Po prostu go kocham Bel- powiedział wstając
-Więc zejdź na dół ja przyniosę mu eliksir- pokręciła głową z niedowierzaniem i wyszła szybko by dać mu trochę prywatności był przecież prawie nagi.
Tom nie bardzo miał ochotę na oglądanie egzekucji , ale to już było postanowione
-Kocham cię- pocałował Syriusza w usta i wyszedł z głośnym westchnieniem.

Siedział na tronie pośrodku sali tortur i patrzył jak jego najlepsi ludzie i przyjaciele miotają najróżniejszymi klątwami w Blacków, którzy ani razu nie wydobyli z siebie dźwięku. Chociaż wili się z bólu na podłodze.
Tom już po kwadransie zaczął się nudzić
-Lucjuszu- odezwał się lodowatym tonem- Zakończ to
-Tak panie- skłonił się i wycelował różdżkę
-Nie- Black wstał w kolan- My będziemy ci służyć. Nasi synowie możesz ich mieć i zrobić z nimi cokolwiek zechcesz. Mogą być twoimi dziwkami....
-Dosyć!- Wstał i wolnym krokiem podszedł do mężczyzny- Nie jesteś wart żadnego z nich... AVADA...
-Tom, obiecałeś- od progu odezwał się Syriusz wciąż otulony w jedną z jego peleryn słaniając się na nogach pokonał dzielący ich dystans
-Kochany powinieneś leżeć- przytulił go do siebie
-A ty powinieneś leżeć ze mną- powiedział patrząc po raz pierwszy w życiu na ojca bez strachu
-Dobrze skarbie- podniósł go i z ulgą opuścili pomieszczenia.  Co nie znaczy, że kilka sekund nie usłyszeli najpierw ostatniego krzyku kobiety a później mężczyzny.
Syriusz zadrżał tym razem nie z zimna a Tom objął go mocniej i całował po twarzy
-Już po wszystkim kochanie. Już nikt cię nie skrzywdzi- z tymi słowami przeniósł ich do sypialni i po raz drugi tego dnia ułożył ukochanego w łóźku a sam zszedł na dół by wydać kilka poleceń.






czwartek, 12 lipca 2012

Rozdział 17

-Gdzie jesteśmy?- Zapytał Syriusz gdy tylko otworzył oczy i rozejrzał się po nieznanej mu ulicy
-Pomyślałem, że zabiorę cię na zakupy, przecież musisz mieć swoje rzeczy, a nie pozwolę ci tam wrócić- powiedział biorąc go za rękę
-Ale Tom, nie musisz...- zaczął
-Chcę to zrobić, kochany- pocałował go i pociągnął za sobą
-To nie jest Pokątna- zorientował się po chwili
-Nie. Jesteśmy w Los Angeles, jest tu troszkę bardziej nowocześnie, no i jeśli ja mam coś do powiedzenie już nigdy nie wejdziesz na Pokątną
-A to akurat bardzo mi się podoba- uśmiechnął się i zaczął przyglądać się setką sklepów, które dopiero teraz jak zauważył były całkiem inne od tych do których przywykł.
Przede wszystkim, wystawy, były elegantsze i jaśniejsze. A ludzie tu jakby bardziej weseli i nie oglądali się ze strachem za siebie gdy tylko coś głośniej, a to zdarzało się często.
No i dzieci, tu biegały radośnie, a ich rodzice nie nawoływali pełni paniki gdy tylko zniknęły im z oczu
-Tom, tu jest...
-Inaczej- wszedł mu w słowo i przytulił do siebie- Bo widzisz, ja nie chcę zniszczyć ani panować nad całym światem. Co nie znaczy, że pewne zmiany muszą zostać wprowadzone
-Tak- zgodził,się, i mimo ciekawości, nie zapytał co ma na mysli ukochany- A co powiem bartu?- Zaczął się zastanawiać
-Prawdę, jeśli chcesz- poprowadził go do lodziarni, tu pogoda była wspaniała, a on sam miał dość dobrze ukrytą słabość do lodów czekoladowych
-A co jeśli....
-Kochany, wszystko będzie dobrze- wziął go na kolana i zobaczył zazdrosne spojrzenie mężczyzny przy stoliku obok, więc bezceremonialnie zaczął całować szyję kochanka, na co ten oczywiście reagował cichutkim murczeniem
-Tom ,przestań- Syriusz zaczął niepewnie protestować i kręcić się w jego ramionach
-Ci... po prostu zamknij oczy i zrelaksuj się- całował jego ucho bardzo powoli wsuwając rękę pod jego koszulkę
-Ale, ludzie patrzę- udało mu się wyrwać
-Niech patrzą- kątem oka widział mężczyznę, który jakby zobaczył swoją szansę- Kochany proszę- raz jeszcze tym razem bardziej stanowczo usadził go na kolanach ale przodem do siebie- Nie podoba ci się?
-Bardzo mi się podoba- uśmiechnął się i pocałował go w policzek- ale nie przy ludziach- położył mu głowę na piersi
-Dobrze kochany- ucałował go w czoło- Ale...
-Tom, co się dzieje?- Teraz był już pewien, że coś jest nie tak
-Chcę by wszyscy wiedzieli, że jesteś tylko mój- wyszeptał prawie nieśmiało i z zażenowaniem
-Jestem- popatrzył mu w oczy
-Może jednak darujemy sobie, te lody?- Zaproponował
-Tak, to całkiem dobry pomysł- zszedł ukochanemu z kolan ale w tej samej chwili wziął za rękę.

Po tym incydencie spędzili całkiem przyjemny dzień. Mimo, że kilka razy dochodziło między nimi do kłótni, bo chociaż Syriusz pochodził z bardzo bogatej rodziny to nikt nigdy go nie rozpieszczał, a Tom, chciał mu ofiarować wszystko na co tylko popatrzył przez kilka sekund dłużej.
Więc skończyło się na tym, że Syriusz przechodził koło wielu sklepów w ekspresowym tempie by sakiewka ukochanego nie ucierpiała na tym wypadzie więcej niż to konieczne i tylko raz bardzo się wzruszył, gdy Tom zaproponował że kupić też coś dla Regulusa, bo i on przecież został sierotą.

Wrócili więc do dworu późnym wieczorem bardzo zmęczeni ale i zadowoleni. A jutro zapowiadał się jeszcze cięższy dzień, przynajmniej dla Toma.
Gdy już leżeli w łóżku przytuleni do siebie Syriusz nagle popatrzył mu w oczy
-Chcę tam jutro być- powiedział poważnie
-Kochany to nie jest dobry pomysł- pogłaskał go delikatnie
-Ale, to moi...
-Dlatego, nie chcę żebyś to oglądał. Kochany, ty nie jesteś stworzony do tej walki. To że jesteś po mojej stronie nie oznacza, że pozwolę żeby stała ci się jakakolwiek krzywda
-Tom, ja po prostu...
-O nic się nie martw zaopiekuję się tobą- pocałował go najpierw w policzek, a później w usta- a teraz już śpij jutro jest jeszcze dużo do zrobienia
-Dobranoc Tom- ziewnął i zamknął oczy- Kocham cię
-Nie tak bardzo jak ja kocham ciebie- powiedział i on również usnął, na zabawę będą mieć czas jutro rano , jeśli uda mu się wstać na tyle wcześnie.


wtorek, 3 lipca 2012

Rozdział 16

Syriusz raz jeszcze przejrzał się w lustrze, wyglądał wspaniale.
Aż nie chciało mu się odwracać wzroku. Postanowił rozpuścić włosy, które opadały miękko na plecy, dodając mu uroku.
Materiał koszuli był tak miękki jakby nie miał nic na sobie. Spodnie mimo że ciasne pozwalały na całkowitą swobodę ruchu. Uśmiechnął się do odbicia i w końcu skierował do wyjścia.
Czas użrzdzić przedstawienie, tak, żeby słudzy Toma wiedzieli że mają do czynienia z Blackiem i żę ich Pan jest tylko jego.

-A więc przyjął to spokojnie?- Narcyza nie mogła uwierzyć, że jej mały kuzyn zna już prawdę
-Tak, sam jestem zdziwiony ale i szczęśliwy- uśmiechnął się do niej Tom
-A ja nie ,mogę się doczekać jak dorwę Blacków- syknął Lucjusz zaciskając pięści
-Nie zabijecie ich od razu- wstał z fotela by nalać sobie kieliszek wina
-Ja wiem, że to nasza rodzina...- zaczęła Bella, ale nie udało jej się skończyć, nie mogła. To co przez tyle lat robili, i że nikt tak na prawdę tego nie zauważył, nie mieściło jej się w głowie
-Chcę, żeby cierpieli jeszcze przez jakiś czas- Voldemort był wściekły i nie bardzo wiedział jak to wszystko wynagrodzić ukochanemu
-Pozwól mi przy tym być- poprosił Rudolf on miał w tym wszystkim swój prywatny cel., ale i chciał pomóc krewniakowi
-Tak, myślę że ty Lucjusz Rebastan Bella i Narcyza to będzie wystarczająco- zgodził się Tom siadając z powrotem w fotelu
-Dziwię ci się Tom, to ty powinieneś to zrobić- Gdyby to spotkało Narcyzę nikt i nic by go nie powstrzymało
-Obiecałem Syriuszowi- westchnął, bo przecież chciał się zemścić
-I kto by pomyślał ,że mały Black będzie cię miał pod pantoflem- roześmiała się Bella
-A wiesz, że mi tu dobrze- i on się roześmiał a z nim wszyscy inni.
Ta wesołość jednak nie trwała długo
-I jest jeszcze coś- powiedział Tom, opanowując atak śmiechu- W najbliższą sobotę będziemy mieć tu gości brata Syriusza, Severusa i pana Lupina
-Zrobi się- Narcyza wstała- Zajmę się więc przygotowaniami. Trzy pokoje?
-Dwa- odezwał się Syriusz do progu
-Kochany jesteś już- Tom poderwał się z fotela podszedł do chłopca i pocałował- Wyglądasz wspaniale- szepnął mu jeszcze do ucha i zaprowadził na swoje zwykłe miejsce by usiadł
-Dobrze się czujesz?- Zapytał Lucjusz
-Już lepiej dziękuję- uśmiechnął się do niego i wziął Toma za rękę
-Drobiazg- odwzajemnił uśmiech i spojrzał na żonę, wiedział co robi Syriusz, nie był zresztą jedyny
-Więc wszystko wiadomo- odezwał się do tej pory milczący Rebastan, poza Syriuszem był tu najmłodszy i wciąż jeszcze onieśmielony towarzystwem- Tylko ja zajmę się sobotą
-Nie chcesz torturować- domyślił się  Tom obserwując ukochanego który teraz przytulił się do jego biodra- Skarbie co się dzieje?
-Nic- Syriusz uśmiechnął się do niego po dziecinnemu i dalej nie opuszczał swojej pozycji
-Myślę że my już pójdziemy- Bella i Rudolf wstali. Sami przecież tak nie dawno dopiero się poznali a Tom miał innych spraw niż bycie z ukochanym
-Tak, masz racje- podjęła Narcyza i teraz już cała piątka zbierała się w pośpiechu do opuszeczenia dworu
-Zaczniemy wszystko jutro- przypomniał im Voldemort
-Tak- Lucjusz stał przy kominku jako ostatni, i wciąż jeszcze nie mógł się nadziwić tej zmianie, jaka zaszła w Riddlu, oczywiście cieszył się, że przyjaciel znalazł szczęście nawet jeśli jemu obiekt zainteresowania wydaje się nietypowy.

-Nareszcie sami- Tom usiadł na podłodze przed Syriuszem
-I mogę tu zostać?
-Jak długo zechcesz- ujął jego dłoń i ucałował- I nic się nie martw o moich współpracowników...
-Szanują cię- przerwał mu siadając między nogami ukochanego
-I to przecież twoja rodzina- zaczął bawić się guzikami koszuli kochanka
-Moją rodziną jest Reg...- na chwilę przymknął oczy poddając się pieszczocie chłodnych palców na klatce  piersiowej, ale po chwili oprzytomniał- i muszę go zawiadomić, będzie się martwił
-Teraz?-T om zrobił zawiedzioną minę
-Napiszę szybko i już wracam- pocałował go i usiadł przy biurku


                          Reg
    Nic mi nie grozi. Jestm u Toma i w sobotę ty Snape i Remi też przybędziecie.
   O nic się nie martw wszystko jest załatwione. Tylko sprowadź ich obu do wioski


                                              Syri 
 PS. Wszystko opowiem ci na miejscu i będziesz zadowolony


-Skończyłem- odwrócił się po 5 minutach

-Zaraz każę elfowi to wysłać. Chodź tu do mnie- wyciągnął rękę w jego stronę
-Z przyjemnością- pokonał dzielący ich dystans i gdy tylko znalazł się w jego ramionach obaj zniknęli.