Syriusz patrzył w okno i nie
słuchał przyjaciół. Z jakiegoś powodu wydawali mu się dziecinni.
Ich opowieści z wakacji wcale go nie interesowały. Wciąż myślał o pocałunku na stacji i obietnicy szybkiego spotkania
— Hej. A coś ty taki cichy? — zapytał nagle James.
— A nic, tak tylko. — Odwrócił się do niego i uśmiechnął nieznacznie.
— Pewnie się zakochał — domyślił się Remus. Wbrew pozorom, ostatnio bardzo się do siebie zbliżyli. Może dlatego, że z roku na rok James był coraz bardziej zapatrzony w dyrektora?
— Może... — odpowiedział z tajemniczym wyrazem twarzy i powrócił do oglądania krajobrazu.
— No, nie bądź taki! Powiedz, kto to? — Peter pociągnął go gwałtownie za rękaw.
— To nie wasza sprawa — opdarł z westchnieniem. — Ale tak, poznałem kogoś, jest wspaniały. — Uciął i znów odpłynął we własne marzenia.
Tom również nie mógł przestać myśleć o chłopcu. Wypytał dokładnie Narcyzę o jego rodzinę a z każdym słowem kobiety, robiło mu się coraz bardziej niedobrze. Sam oczywiście nie był aniołem i nie miał lekko w życiu, ale żeby tak traktować dziecko? Nienawidził takich ludzi.
Narcyza niestety miała bardzo dużo do opowiedzenia. Dziwił się, jak Syriusz mógł sprawiać wrażenie takiego niezłomnego. Obiecał sobie, że wynagrodzi mu wszystko. I to już niedługo. A tych, których nazywa rodzicami, spotka zasłużona kara.
— Nie piszesz. Nie wzywasz mnie. Czuję się urażony. — Usłyszał za plecami melodyjny głos wampira.
— Czego chcesz, Lajnosterze? — Tom odwrócił się, wyraźnie zły.
Ich opowieści z wakacji wcale go nie interesowały. Wciąż myślał o pocałunku na stacji i obietnicy szybkiego spotkania
— Hej. A coś ty taki cichy? — zapytał nagle James.
— A nic, tak tylko. — Odwrócił się do niego i uśmiechnął nieznacznie.
— Pewnie się zakochał — domyślił się Remus. Wbrew pozorom, ostatnio bardzo się do siebie zbliżyli. Może dlatego, że z roku na rok James był coraz bardziej zapatrzony w dyrektora?
— Może... — odpowiedział z tajemniczym wyrazem twarzy i powrócił do oglądania krajobrazu.
— No, nie bądź taki! Powiedz, kto to? — Peter pociągnął go gwałtownie za rękaw.
— To nie wasza sprawa — opdarł z westchnieniem. — Ale tak, poznałem kogoś, jest wspaniały. — Uciął i znów odpłynął we własne marzenia.
Tom również nie mógł przestać myśleć o chłopcu. Wypytał dokładnie Narcyzę o jego rodzinę a z każdym słowem kobiety, robiło mu się coraz bardziej niedobrze. Sam oczywiście nie był aniołem i nie miał lekko w życiu, ale żeby tak traktować dziecko? Nienawidził takich ludzi.
Narcyza niestety miała bardzo dużo do opowiedzenia. Dziwił się, jak Syriusz mógł sprawiać wrażenie takiego niezłomnego. Obiecał sobie, że wynagrodzi mu wszystko. I to już niedługo. A tych, których nazywa rodzicami, spotka zasłużona kara.
— Nie piszesz. Nie wzywasz mnie. Czuję się urażony. — Usłyszał za plecami melodyjny głos wampira.
— Czego chcesz, Lajnosterze? — Tom odwrócił się, wyraźnie zły.
Mężczyzna stojący przed nim był
piękny. Z ciemno-rudymi włosami, opadającymi do pasa i białą gładką skórą, przyciągał
spojrzenia. Jego czerwono-czarne oczy hipnotyzowały. Wysoki i szczupły. Władczy
tak jak i Tom.
— Mamy umowę… — Podszedł do niego powoli.
— Jeśli to jest twój warunek, to chyba będę jednak miał w tobie wroga — warknął, ale się nie odsunął.
— To jeszcze dziecko, Voldemorcie. Nie jest rozsądne odrzucać moją pomoc.
— Może masz racje, ale nie zaryzykuję.
— Podziwiam cię... i rozumiem. — Tom popatrzył na niego ze zdziwieniem. — To było wieki temu — zaczął enigmatycznie. — Niech i tak będzie. Jesteś wspaniałym kochankiem, ale ja jestem zbyt dumny, żeby iść z tobą do łóżka wiedząc, że będziesz wtedy myślał o innym. Ale mojego poparcia nie stracisz. Ministerstwo zrobiło zbyt wiele złego.
— Dziękuję ci. — Posłał mu słaby uśmiech i spojrzał na niego z wdzięcznością.
— Masz szansę wygrać. — W mgnieniu oka znalazł się przy barku. — Niech tylko miłość będzie dla ciebie siłą a nie słabością. — Nalał im obu wina i usiadł w jednym z wygodnych foteli. Tom po chwili zrobił to samo.
Pociąg dojechał do stacji.
— No i znowu leje! — James, jak zawsze był poirytowany po długiej jeździe.
— Przestałbyś już narzekać. Dojechaliśmy. — Remus nie lubił konfliktów, a wiedział, że Syriusz już chciał coś odpowiedzieć.
— Tak, masz rację. — James wyszedł z przedziału, a Peter podążył za nim jak cień.
— Syri. Coś nie tak, prawda?
—To nic, Lunatyku — westchnął. — Chodzi o Regulusa.
— Coś mu się stało? — zaniepokoił się przyjaciel.
— Powiedziałbym, że z takimi wyborami nie będzie miał łatwo — oświadczył tajemniczo i również wyszedł z przedziału. Remus tylko pokręcił z nie dowierzaniem głową i pospiesznie opuścił pociąg.
Wielka Sala jak zwykle wyglądała wspaniale. Mimo całego jej uroku, Syriusz patrzył tylko w jednym kierunku. Na Severusa. Przypatrywał mu się bardzo dyskretnie i zdał sobie sprawę, że ten obserwuje Regulusa. Zdał sobie sprawę, że uczucie jego brata nie jest jednostronne. Odetchnął z ulgą. Młody miał łatwiej niż on. Jego pierwsze zakochanie było katastrofą. I chociaż minęło już kilka lat, wciąż jeszcze rumienił się z zażenowania.
— Ale cię wzięło — szturchnął go Peter.
— Tak, masz rację — odpowiedział i zabrał się do jedzenia.
— To nie Snape, co? — zapytał go podejrzliwie James.
— No coś ty, ten śmierdziel? — roześmiał się.
— Tak właśnie myślę i niech to nie lepiej nie będzie żaden inny Ślizgon — pogroził mu palcem, ale wciąż się uśmiechał.
— Nie martw się, tak nisko nie upadłem. Jest Amerykaninem i jest starszy — wymyślił szybko.
— No, skoro tak, to cię popieram. — Poklepał go po ramieniu i wstał. — A teraz zajmę się swoimi obowiązkami. — Wypiął się dumnie i błysnął wypolerowaną odznaką Prefekta.
— Tak zrób, lizusie. — Syriusz też zorientował się, że uczta dobiega końca. I to bez przemowy Dumbledora. Bardzo dziwne.
Syriusz kręcił się na łóżku, nie mogąc zasnąć. Spojrzał na zegarek. Trzecia rano. Zaklął cicho i odrzucił koc. Założył szlafrok i cicho opuścił sypialnię. Po chwili wyszedł też z Pokoju Wspólnego. Może spacer po korytarzach mu pomoże, bo jak na razie nic nie było w stanie go uspokoić.
Nie natknął się na nikogo, nawet na ducha, za co był szczególnie wdzięczny. Pakowanie się w kłopoty nie było mądre. Coś mu mówiło, że to będzie ciężki rok. A pierwsze co musi zrobić to porozmawiać z Severusem. Bez światków. I jeszcze wymyślić, jak urwać się do wioski w sobotę i zostać tam do niedzieli.
Do tego przydałaby mu się zaufana osoba spoza szkoły i to najlepiej ktoś z rodziny.
Nagle wpadł na pomysł. Jego kuzynka Bella skończyła szkołę rok temu. Nie byli może zbyt blisko, ale ona z pewnością zrozumie. Uśmiechnął się sam do siebie i zaczął powoli wracać do wierzy.
— Mamy umowę… — Podszedł do niego powoli.
— Jeśli to jest twój warunek, to chyba będę jednak miał w tobie wroga — warknął, ale się nie odsunął.
— To jeszcze dziecko, Voldemorcie. Nie jest rozsądne odrzucać moją pomoc.
— Może masz racje, ale nie zaryzykuję.
— Podziwiam cię... i rozumiem. — Tom popatrzył na niego ze zdziwieniem. — To było wieki temu — zaczął enigmatycznie. — Niech i tak będzie. Jesteś wspaniałym kochankiem, ale ja jestem zbyt dumny, żeby iść z tobą do łóżka wiedząc, że będziesz wtedy myślał o innym. Ale mojego poparcia nie stracisz. Ministerstwo zrobiło zbyt wiele złego.
— Dziękuję ci. — Posłał mu słaby uśmiech i spojrzał na niego z wdzięcznością.
— Masz szansę wygrać. — W mgnieniu oka znalazł się przy barku. — Niech tylko miłość będzie dla ciebie siłą a nie słabością. — Nalał im obu wina i usiadł w jednym z wygodnych foteli. Tom po chwili zrobił to samo.
Pociąg dojechał do stacji.
— No i znowu leje! — James, jak zawsze był poirytowany po długiej jeździe.
— Przestałbyś już narzekać. Dojechaliśmy. — Remus nie lubił konfliktów, a wiedział, że Syriusz już chciał coś odpowiedzieć.
— Tak, masz rację. — James wyszedł z przedziału, a Peter podążył za nim jak cień.
— Syri. Coś nie tak, prawda?
—To nic, Lunatyku — westchnął. — Chodzi o Regulusa.
— Coś mu się stało? — zaniepokoił się przyjaciel.
— Powiedziałbym, że z takimi wyborami nie będzie miał łatwo — oświadczył tajemniczo i również wyszedł z przedziału. Remus tylko pokręcił z nie dowierzaniem głową i pospiesznie opuścił pociąg.
Wielka Sala jak zwykle wyglądała wspaniale. Mimo całego jej uroku, Syriusz patrzył tylko w jednym kierunku. Na Severusa. Przypatrywał mu się bardzo dyskretnie i zdał sobie sprawę, że ten obserwuje Regulusa. Zdał sobie sprawę, że uczucie jego brata nie jest jednostronne. Odetchnął z ulgą. Młody miał łatwiej niż on. Jego pierwsze zakochanie było katastrofą. I chociaż minęło już kilka lat, wciąż jeszcze rumienił się z zażenowania.
— Ale cię wzięło — szturchnął go Peter.
— Tak, masz rację — odpowiedział i zabrał się do jedzenia.
— To nie Snape, co? — zapytał go podejrzliwie James.
— No coś ty, ten śmierdziel? — roześmiał się.
— Tak właśnie myślę i niech to nie lepiej nie będzie żaden inny Ślizgon — pogroził mu palcem, ale wciąż się uśmiechał.
— Nie martw się, tak nisko nie upadłem. Jest Amerykaninem i jest starszy — wymyślił szybko.
— No, skoro tak, to cię popieram. — Poklepał go po ramieniu i wstał. — A teraz zajmę się swoimi obowiązkami. — Wypiął się dumnie i błysnął wypolerowaną odznaką Prefekta.
— Tak zrób, lizusie. — Syriusz też zorientował się, że uczta dobiega końca. I to bez przemowy Dumbledora. Bardzo dziwne.
Syriusz kręcił się na łóżku, nie mogąc zasnąć. Spojrzał na zegarek. Trzecia rano. Zaklął cicho i odrzucił koc. Założył szlafrok i cicho opuścił sypialnię. Po chwili wyszedł też z Pokoju Wspólnego. Może spacer po korytarzach mu pomoże, bo jak na razie nic nie było w stanie go uspokoić.
Nie natknął się na nikogo, nawet na ducha, za co był szczególnie wdzięczny. Pakowanie się w kłopoty nie było mądre. Coś mu mówiło, że to będzie ciężki rok. A pierwsze co musi zrobić to porozmawiać z Severusem. Bez światków. I jeszcze wymyślić, jak urwać się do wioski w sobotę i zostać tam do niedzieli.
Do tego przydałaby mu się zaufana osoba spoza szkoły i to najlepiej ktoś z rodziny.
Nagle wpadł na pomysł. Jego kuzynka Bella skończyła szkołę rok temu. Nie byli może zbyt blisko, ale ona z pewnością zrozumie. Uśmiechnął się sam do siebie i zaczął powoli wracać do wierzy.
Ciekawy rozdzialik, wyjaśnia parę kwestii.Ten wampir coś za łatwo ustąpił. To podejrzane.I nawet jednego całuska.Liczyłam na gorące spotkanie.
OdpowiedzUsuńOstatnie zdanie błąd wierzy-wieży bo to budynek.
No, no, no... Akcja toczy się szybko;) Jestem pełna podziwu, że Tom pozostał wierny Syriuszowi, mimo że ten jest w szkole i zna go dopiero od kilku dni. Widać nieźle go wzięło:) Dobrze, że wampirek w zamian się nie zbuntował, bo by ciekawie nie było;) James już mnie denerwuje. Dobrze określiłaś - lizus. Co do końcówki to też super, tylko zauważyłam jeden błąd - "świadków" zamiast "światków", piąty wers od dołu;) Plus dla Syriusza, że postanawia naprawić kontakty z Bellą:D.
OdpowiedzUsuńSuper notka:) Pozdrawiam i weny życzę:)
Caathy.x1
Cieszę się, że w końcu pojawił się nowy rozdział i umilił mi bolesną chorobę zwaną przeziębieniem (chyba). Cieszę się, że Syri jakoś sobie radzi a Tom pozbył się z łóżka wampirka, którego ja bym przygarnęła (żart, albo i nie ^^). Słodkie spotkanie, którego wyczekuję i pragnę powinno się chyba nie długo odbyć bo inaczej kaszel mnie wykończy w najbliższym czasie. Tak akurat straszę cię szczerze i prawdziwie. "Moja" noc poślubna dość długo się pisze więc będziesz musiała poczekać ^^. Nie rozpisuję się już bo padam na twarz, ale ślę ci pozdrowionka, ,życzę ci zdrówka, dożo czasu na pisanie oraz weny giganta. :*
OdpowiedzUsuńBELLAAAAAAAAA!
OdpowiedzUsuńONA. JEST. ŚWIETNA.
SKOMENTOWAŁABYM TO SENSOWNIE, ALE KIEDY POJAWIŁO SIĘ JEJ IMIĘ MYŚLĘ TYLKO O NIEJ *o*